Archiwum czerwiec 2004, strona 1


cze 11 2004 Optymizm-welcome back!
Komentarze: 15

Bardzo pomogły wasze komentarze, nie ukrywam. Niesamowicie pomogła rozmowa z Tobą Endryou-przydała się i otworzyła mi kilka klapek. I pomógł jeszcze Adam. Jednym zdaniem. Jednym, krótkim, ale adekwatnym i takim, które wskazało mi drogę. Dziękuję bardzo! Dzisiaj spotkałam się z Łukaszem. Byliśmy na UKSW, żeby złożył papiery. Bardzo miło było. Niesamowicie milutko. I właśnie dzisiejszy dzień już całkiem przegonił wątpliwości, które miałam. Wiem, że jestem z Nim szczęśliwa, że jest mi z Nim dobrze i że chcę z Nim być zawsze. A że czasem się nie układa? Zawsze tak jest, w każdym związku. Trzeba po prostu taki moment przeczekać. Bo potem znów już jest wszystko wspaniale. Jutro jest impreza. Strasznie chciałam na nią iść, ale nie idę, zostaję w domu. Dlaczego? Bo w niedzielę mam na 8 rano do pracy, bo to pod Warszawą i nie chce mi się rano zapieprzać taki kawał do roboty, no i Łukasz ma giełdę, więc będzie musiał wyjść wcześniej, a skoro ja idę z Nim, do Jego kolegi, to głupio wyjdzie jak sama zostanę dłużej. Trochę mi przykro było, bo nie lubię jak On chodzi na imprezy beze mnie. Ufam mu, naprawdę, wiem, że nie zrobi nic złego, ale po prostu nie lubię jak mnie coś omija. :) A dzisiaj mnie zapewniał i obiecał mi, że będzie grzeczny, żebym się nie martwiła. W porządku! Ja sobie poczytam "Trzech Muszkieterów", których mi dzisiaj przyniósł. Jest wszystko ok. Jestem happy! I tak ma być juz zawsze! :) 

caroline069 : :
cze 09 2004 Nie wiem co się ze mną dzieje..
Komentarze: 11

Wolałabym, żeby nikt tej notki nie czytał.. Dzisiaj żałuję, że tyle osób zna mojego bloga i tyle osób go odwiedza.. Coś się ze mną dzieje.. Zupełnie nie wiem co! Od niedzieli już miałam kiepski humor. W poniedziałek było ok, ale znów jest źle.. Jakiś kryzys wewnętrzny? Załamanie? Ale dlaczego? Skąd się wzięło? Czym jest spowodowane? Dlaczego cały czas chce mi się płakać? Dlaczego wątpię? Dlaczego nie widzę przed sobą żadnego godnego celu? Dlaczego nie widzę sensu, by żyć? Nawet nie chcę iść na te głupie studia.. Przecież się nie dostanę.. Nie wiem co mi odbiło, żeby iść właśnie na te najbardziej oblegane kierunki? Przecież nie mam szans.. Maturę zdałam świetnie, wiem, wiem też, że nie jestem głąbem i że coś w tej głowie mam, ale to chyba za mało.. Są miliony lepszych i to oni się dostaną.. I wreszcie, dlaczego te beznadziejne myśli znów mnie nawiedzają? Dlaczego nie potrafię żyć i cieszyć się chwilą? Dlaczego patrzę na miłość właśnie z tej chujowej strony? Dlaczego wyznaję jakąś jebaną zasadę, że prawdziwa miłość trwa wiecznie? Przecież nie trwa! Choćby największa zawsze się kończy! I dlaczego wątpię w swój związek? Dlaczego wciąż chodzi mi po głowie myśl, by go skończyć? Wstydzę się sama przed sobą, że coś takiego przychodzi mi do głowy.. Kocham, to nie ulega wątpliwości, ale nie jestem kochana.. i właśnie chyba to mnie tak boli.. Dlaczego czuję, że mogłabym oddać życie za kogoś, dla kogo ja nic nie znaczę, albo znaczę niewiele? Dlaczego się na to godzę? Dlaczego nie umiem tego skończyć? Bo się boję.. Boję się, że sobie nie poradzę sama, że już nigdy nikt inny mnie nie zechce, że ja nie zapomnę i przez to nie będę umiała żyć z kimś innym.. Tchórz jestem? Możliwe.. I trudno.. Nikt nie jest idealny.. A ja bym oddała resztę życia tylko za to by usłyszeć te dwa słowa.. I ta głupia nadzieja.. Wciąż ją mam, wciąż nią żyję.. To ona sprawia, że.. nie umiem już realnie spojrzeć na pewne rzeczy.. Że pewnych rzeczy nie dostrzegam, nie dopuszczam do siebie.. Że wciąż wynajduję sobie jakieś głupie tłumaczenia.. Że wciąż się modlę o miłość.. Czeka mnie poważna rozmowa.. Właśnie o tym.. W piątek.. Tylko, że to i tak nic nie zmieni.. A ja.. ja po prostu nie widzę świata poza Nim.. Wszystko bym oddała za Niego.. To już zakrawa na jakiś fanatyzm! Ale wierzę, że wreszcie zostanę wynagrodzona za anielską cierpliwość, za wytrwałość i oddanie.. Tylko, że jest mi wstyd z tego powodu, że czasami myślę o A. Że są chwilę, w których żałuję, że kiedyś postąpiłam tak, a nie inaczej. Zastanawiam się i dochodzę do wniosku, że z A. byłaby zupełnie inna sprawa, że z A. czułabym się kochana i wyjątkowa. Tak mi wstyd, że o tym myślę.. Czuję się tak jakbym zdradzała Łukasza.. I chciałabym mu o tym powiedzieć, ale wiem, że go skrzywdzę, mimo wszystko.. Rozpisałam się.. Możliwe, że jutro to skasuję, teraz już kończę, bo.. rozklejam się znowu.. Nie wiem co mam robić! Wiem tylko, że kocham, naprawdę kocham. Pierwszy raz w życiu tak bardzo, a nie mogę dostać tego samego.. Chcę być kochana.. Czy to tak dużo? Sporo rzeczy chciałabym jeszcze napisać, ale to nie ma sensu.. Pogrążam się tylko jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że nikt nie dotarł do końca tej notki..

caroline069 : :
cze 07 2004 Gites jest, bo czemu nie?
Komentarze: 10

Humorek już zupełnie w porządku. W pracy jest luz, kończę wtedy, kiedy w szkole kończą się zajęcia, czyli już o 16, a dzisiaj to w ogóle wyszłam o 13, więc jest naprawdę spoko. Wczoraj po pracy umówiłam się z Łukaszem. Pojechaliśmy do Łazienek oczywiście. Proste. :) A potem pojechaliśmy do mnie do Ursusa, poszliśmy do parku i było..mmmm... Zajebiście! Naprawdę, humorek mi wrócił szybciutko i znowu wszystko wydaje mi się różowiutkie! Yeah! :D Za dwa miesiące jedziemy nad morze, a jak znam życie, to minie migiem! :) Nie no, wszystko bosko! Wczoraj milutki dzień, dzisiaj siedzę w domku i poczytam "Towarzyszy Jehudy" Dumasa, bo Łukasz mi wczoraj przyniósł, a jutro zakończenie roku szkolnego, wreszcie odbiorę świadectwo maturalne i sobie troszkę popiję. No trzeba oblać koniec szkoły, nie ma bata! :D I tyle na dzisiaj. Wizyta u ginekologa zbliża się wielkimi krokami, bo mam już coraz mniej czasu na załatwienie tego, co trzeba.. Denerwuję się, a na samą myśl, że ktoś obcy mnie będzie dotykał, robi mi się niedobrze. Ale wiem, że każda z nas musi to przejść, więc jakoś to będzie. Nudna notka, wiem, ale jakoś tak mi się chciało napisać cokolwiek. :D

caroline069 : :
cze 04 2004 Dobrze, a jednak coś nie tak.
Komentarze: 11

Jest naprawdę bardzo dobrze. Z Łukaszem układa się wszystko wspaniale. Mam wrażenie, że z dnia na dzień jest coraz lepiej. Żyję z przeświadczeniem, że tak już będzie zawsze, wiecznie. Że będziemy razem do końca życia. Wraca powoli wiara w to. Faktycznie zaczynam znów w to wierzyć. Czy to dobrze? Sama nie wiem, bo potem mogę się po prostu bardzo zawieść. Ale nie o tym chciałam w zasadzie pisać. Jak już wspomniałam przed chwilą, jest mi z Nim bosko, jest wspaniały, kochany i każdego dnia czuję, że kocham Go coraz mocniej, że kocham Go tak mocno jak tylko potrafię i wydaje mi się, że nikt na świecie nie kocha nikogo tak jak ja Jego. Czasem się kłócimy, wiadomo, i za każdym razem bardzo przeżywam każde takie spięcie, jednak potem jest ok, potem, szybciutko wszystko wraca do normy. A więc jednym słowem mówiąc jestem baaardzo szczęśliwa. Niesamowicie! Jak nigdy! A jednak dzisiaj widział moje łzy. To dziwne, że tak nagle się rozpłakałam.. Czyżby napięcie przedmiesiączkowe? Bardzo możliwe. W każdym razie od poniedziałku idę do pracy, będę kończyć o 18, więc będziemy się spotykać rzadko i na krótko, tym bardziej, że On na dniach też już idzie do pracy. Dlatego właśnie chciałam być z Nim jak najdłużej. Jak najdłużej chciałam się Nim cieszyć. A tu telefon-ciocia zadzwoniła, że natychmiast mam przyjeżdżać do pracy, że muszę zacząć od dzisiaj. Miałam jeszcze pół godziny wolnego. No i się rozpłakałam.. Jak jakaś idiotka, na ławce, w Naszych Łazienkach. Popłakałam się, że obowiązek odbiera mi ostatnie chwile z Łukaszem..  Chore.. Łukasz myślał, że płaczę przez Niego, ale wytłumaczyłam mu, że to nie to i powiedziałam dokładnie dlaczego, a On zaczął mnie pocieszać, dał mi buziaka, powiedział, że takie jest życie, że skończyliśmy szkołę, że rozpoczyna się teraz nowy etap w Naszym życiu, że trzeba pracować, by żyć, że musimy męczyć się teraz, żeby móc w sierpniu razem pojechać nad morze, że wtedy sobie odbijemy to, że teraz nie możemy się tak często widywać, że już jesteśmy dorośli i w tym momencie skończyła się zabawa i to, że rodzice dadzą na wszystko pieniądze, że jeśli chcę chodzić na imprezy i ładnie się ubierać, to muszę teraz sama na siebie zarabiać i, że tak już będzie, że tak trzeba. Ja to wiedziałam i ja nie boję się pracy, naprawdę, zabolało mnie właśnie najbardziej to, że praca zabierze mi mnóstwo chwil, które mogłabym spędzić z Nim i, że tak naprawdę.. już naprawdę nie jestem dzieckiem i nie wypada mi w tym momencie ciągnąć kasy od rodziców na własne przyjemności.. I taka jestem dzisiaj przybita.. Ale dam radę, muszę, jestem silna.. Przecież to z myślą o tych wspólnych dwóch tygodniach nad morzem, których już nie mogę się doczekać. Kocham Cię Kochanie! :*

caroline069 : :
cze 01 2004 Dzień Dziecka, yeah! :)
Komentarze: 19

Wszystkiego naj, naj, najlepszego moje Kochane Bejbiski!!

Oby zawsze było w Was choć troszkę z dziecka,

żebyście byli weseli, radośni i szczęśliwi nie tylko dzisiaj,

ale ZAWSZE!!

caroline069 : :