Komentarze: 13
Jak już wszem i wobec wiadomo, wczoraj byłam w Częstochowie pomodlić się za pomyślne zdanie maturki. Taki bynajmniej był mój cel oficjalny. Nieoficjalnie jechałam na pielgrzymkę po częstochowskich pubach. :D Wyjeżdżaliśmy o 6:30, więc musiałam wstać, uwaga, o 4:30! Masakra.. Tym bardziej, że nie mogłam wcale spać w nocy i ostatecznie, spałam niecałe dwie godziny. Ale dobra, wstałam, pojechałam i wcale nie spałam w autokarze. W Częstochowie byliśmy o 10. O 10:30 było takie jakby powitanie wszystkich maturzystów, a o 11 msza. Łukasz do mnie w międzyczasie napisał i razem z Patrycją (a potem na trochę dołączyła do nas Asia i Marta) się spotkałyśmy z Nim i innymi chłopami. No i zaczęła się pielgrzymka po pubach. Fakt faktem, że za wiele fajnych miejsc w pobliżu wcale nie było, ale, że nie jesteśmy zbyt wymagający, zadowoliliśmy się tym, co było. Siedzieliśmy parę ładnych godzin i doiliśmy browarki. A biorąc pod uwagę fakt, że byłam niewyspana, zmęczona autokarem i nie najedzona, z deczka mnie klepnęło. I to wcale nie lekko. :D Zbiórka była o 15:45 i ja już w biegu do autokaru kupiłam paluszki i je w siebie po drodze wepchnęłam po to, żeby jako tako wyrównać w organizmie poziom pokarmu i.. napoju. :D W autokarze, od razu po wejściu, wpieprzyłam jeszcze dwie kanapki i jabłko i tym sposobem po jakiś dwóch godzinkach byłam, że tak powiem, normalna. Do domu wróciłam parę minut przed 21 i już ledwo widziałam na oczy-nie dość, że maxymalnie przekrwione, to jeszcze nie mogłam ich szeroko otworzyć, tylko chodziłam jak debil jakiś z przymrużonymi, bo mi łzawiły i kurewsko piekły. Powiem wam jedno-było zajebiście. Chcę tak jeszcze!! :D