Archiwum 04 czerwca 2004


cze 04 2004 Dobrze, a jednak coś nie tak.
Komentarze: 11

Jest naprawdę bardzo dobrze. Z Łukaszem układa się wszystko wspaniale. Mam wrażenie, że z dnia na dzień jest coraz lepiej. Żyję z przeświadczeniem, że tak już będzie zawsze, wiecznie. Że będziemy razem do końca życia. Wraca powoli wiara w to. Faktycznie zaczynam znów w to wierzyć. Czy to dobrze? Sama nie wiem, bo potem mogę się po prostu bardzo zawieść. Ale nie o tym chciałam w zasadzie pisać. Jak już wspomniałam przed chwilą, jest mi z Nim bosko, jest wspaniały, kochany i każdego dnia czuję, że kocham Go coraz mocniej, że kocham Go tak mocno jak tylko potrafię i wydaje mi się, że nikt na świecie nie kocha nikogo tak jak ja Jego. Czasem się kłócimy, wiadomo, i za każdym razem bardzo przeżywam każde takie spięcie, jednak potem jest ok, potem, szybciutko wszystko wraca do normy. A więc jednym słowem mówiąc jestem baaardzo szczęśliwa. Niesamowicie! Jak nigdy! A jednak dzisiaj widział moje łzy. To dziwne, że tak nagle się rozpłakałam.. Czyżby napięcie przedmiesiączkowe? Bardzo możliwe. W każdym razie od poniedziałku idę do pracy, będę kończyć o 18, więc będziemy się spotykać rzadko i na krótko, tym bardziej, że On na dniach też już idzie do pracy. Dlatego właśnie chciałam być z Nim jak najdłużej. Jak najdłużej chciałam się Nim cieszyć. A tu telefon-ciocia zadzwoniła, że natychmiast mam przyjeżdżać do pracy, że muszę zacząć od dzisiaj. Miałam jeszcze pół godziny wolnego. No i się rozpłakałam.. Jak jakaś idiotka, na ławce, w Naszych Łazienkach. Popłakałam się, że obowiązek odbiera mi ostatnie chwile z Łukaszem..  Chore.. Łukasz myślał, że płaczę przez Niego, ale wytłumaczyłam mu, że to nie to i powiedziałam dokładnie dlaczego, a On zaczął mnie pocieszać, dał mi buziaka, powiedział, że takie jest życie, że skończyliśmy szkołę, że rozpoczyna się teraz nowy etap w Naszym życiu, że trzeba pracować, by żyć, że musimy męczyć się teraz, żeby móc w sierpniu razem pojechać nad morze, że wtedy sobie odbijemy to, że teraz nie możemy się tak często widywać, że już jesteśmy dorośli i w tym momencie skończyła się zabawa i to, że rodzice dadzą na wszystko pieniądze, że jeśli chcę chodzić na imprezy i ładnie się ubierać, to muszę teraz sama na siebie zarabiać i, że tak już będzie, że tak trzeba. Ja to wiedziałam i ja nie boję się pracy, naprawdę, zabolało mnie właśnie najbardziej to, że praca zabierze mi mnóstwo chwil, które mogłabym spędzić z Nim i, że tak naprawdę.. już naprawdę nie jestem dzieckiem i nie wypada mi w tym momencie ciągnąć kasy od rodziców na własne przyjemności.. I taka jestem dzisiaj przybita.. Ale dam radę, muszę, jestem silna.. Przecież to z myślą o tych wspólnych dwóch tygodniach nad morzem, których już nie mogę się doczekać. Kocham Cię Kochanie! :*

caroline069 : :