Wczoraj.. Wczoraj był najgorszy dzień w moim życiu.. Po prostu koszmarny.. A co gorsza, ten koszmar trwa nadal.. Mój Boże.. jak ja bym chciała, żeby to był tylko zły sen, żebym mogła zaraz się z niego przebudzić.. Wczoraj Łukasz ze mną zerwał.. Powiedział, że myślał przez weekend o nas i doszedł do takiego wniosku, że jesteśmy razem już ponad 6 miesięcy, a on... mnie nadal nie kocha.. I powiedział, że dalej nie ma sensu tego ciągnąć.. Jak ja to usłyszałam, poczułam się tak, jak bym dostała obuchem od siekiery po głowie, jakby ktoś ściskał mi głowę imadłem.. Ciemno przed oczami mi się zrobiło i myślałam, że zemdleję.. Dobre 5 minut walczyłam z tym, by nie płakać, ale przecież tak się nie da! Wybuchnęłam płaczem.. Mówił do mnie: „Karolinko, proszę Cię nie płacz.. Nie myśl o tym, Karolinko..”. Tak, tak właśnie mówił, a każde to słowo wbijało mi się w serduszko jak igła.. Spytałam czy tego właśnie chciał, czy chciał mnie zranić tak, jak ona zraniła jego. Powiedział, że nie, że nie chciał. Odpowiedziałam, że jednak właśnie to zrobił, a on na to, że wie i że bardzo mnie przeprasza.. Spojrzałam na niego.. I albo mi się wydawało, albo naprawdę.. miał łzy w oczach.. Boże, jak ja pragnęłam, żeby mnie chociaż ostatni raz przytulił, żeby mnie ostatni raz pocałował.. Prosił mnie tylko, żebym nie zrobiła nic głupiego i żebym dokończyła „Hrabiego..” -to mi pomoże.. Powiedział też, że chce nadal utrzymywać ze mną kontakt, bo bardzo mnie polubił.. Ale ja chyba teraz jeszcze tak nie mogę.. choć sama bardzo chcę.. Potem napisał mi SMS-a, że naprawdę bardzo mnie przeprasza i że nie chciał tego.. A ja.. czuję się tak jak bym umarła.. jakby mnie nie było.. jakby wszystko działo się gdzieś obok mnie.. Nie mogę jeść.. Od wczoraj od 18 zjadłam tylko dwa jabłka, a jest mi i tak niedobrze.. Wciąż płaczę.. ja nawet dziś na polskim wybuchnęłam płaczem.. Nie radzę sobie z tym.. po prostu nie daję rady.. Tak mi go brakuje.. tak mnie przeraża ta samotność, która mi została i ta pustka, którą teraz widzę przed sobą.. Nie mogę znieść myśli, że nie mam się już do kogo przytulić, nie mam kogo pocałować.. Wracają wszystkie wspomnienia, które tak cholernie bolą.. Staram się zachowywać pozory, udaję, że wszystko jest ok.. Średnio mi to wychodzi, bo myślami jestem wciąż przy nim.. Jezu, jakie to jest straszne! L I znowu płaczę.. I tak jest ciągle.. I tak będzie jeszcze długo.. Zawalił mi się cały świat.. I choć każdy mówi, że przecież na nim świat się nie kończy, to jednak on był całym moim światem.. I wraz z nim odeszło wszystko to, w co wierzyłam, to, co mnie trzymało przy życiu, to, co sprawiało, że pokonywałam wszystkie przeciwności.. Teraz ten mój wiersz jest wyjątkowo adekwatny.. Ja w ogóle nie wiem co mam ze sobą począć.. Nie mam co zrobić z wolnym czasem, którego mam teraz tak dużo.. I choć mam wspaniałych przyjaciół, którzy są teraz przy mnie, którzy mnie podtrzymują na duchu, którzy mnie wszędzie wyciągają, żebym tylko nie została sama z moimi myślami, które mnie po prostu zabijają, to ja i tak potwornie tęsknię za nim.. Jak ja mogę się teraz odkochać?.. Zawiodłam się.. na życiu, na Bogu, na wszystkim.. A jednak nie mam do niego żalu, jednak nie jestem w stanie powiedzieć o nim chociaż jednego złego słowa, nie potrafię nawet źle o nim pomyśleć.. Ja nie wyobrażam sobie życia teraz.. bez niego.. Ewa powiedziała: „Boże, jak Ciebie można nie kochać?”. Można, widocznie można.. Może nie jestem tego warta, może nie zasługuję na to.. Całą godzinę rozmawiałam dziś ze szkolnym psychologiem. Pomogło mi to trochę, fakt, ale nadal mnie nie ma.. I nie wiem kiedy wrócę, nie wiem czy w ogóle.. Tak chciałabym go jeszcze chociaż raz zobaczyć.. Zadzwoniłam do Maja, bo Łukasz z nim podobno rozmawiał w niedzielę. Może on mi pomoże-ma oddzwonić jak wróci, bo go nie zastałam.. Może on powie mi dlaczego Łukasz podjął taką potworną decyzję, bo sam Łukasz nie potrafił mi odpowiedzieć dlaczego.. Pani psycholog powiedziała mi, żebym odczekała jakiś tydzień, aż się troszkę wyciszę i uspokoję i żebym do niego zadzwoniła i spytała po prostu co u niego.. I ja chyba tak zrobię.. I wtedy ustalę, czy on rzeczywiście chce nadal utrzymywać ze mną kontakt i na jakiej zasadzie, jak to widzi.. Wczoraj spytałam, czy te jego słowa „zostańmy przyjaciółmi” nie są słowami pustymi, takimi na „odpierdol się’. Powiedział, że nie są puste, że się wszystko ułoży.. Chciałabym.. bardzo.. Niedługo pewnie będzie dzwonił Maju. Mam nadzieję, że czegoś się dowiem.. Jestem załamana.. Nie widzę nic przed sobą, nie wyobrażam sobie dalszego życia, nie wyobrażam sobie, że jego już nigdy nie będzie przy mnie..
"Quod me nutrit me destruit.."- to, co mnie trzyma przy zyciu, jednocześnie mnie zabija...