Rozmawiałam z Łukaszem. Bardzo długo, tzn. tyle na ile nam pozwolił czas. W zasadzie prawie wszystko zostało omówione. Prawie, bo zapomniałam poruszyć jeszcze kilku spraw, ale nie szkodzi, w piątek dokończę. W każdym razie nadal jesteśmy razem. A jak wyglądała rozmowa? Powiedziałam wszystko to co miałam powiedzieć. Łukasz nie przyznał się do tego, co powiedział mi Hubert. Tzn. inaczej-przyznał się do wszystkiego oprócz jednej rzeczy. Dla mnie właściwie najważniejszej. Obiecał, że naprawdę nigdy tego nie powiedział. Potwierdził, że nawet nigdy tak nie pomyślał i, że nigdy nie zdradził. Przyznał też, że byłam jego drugą. Poza tym przeprosił mnie za niedzielę, za to, że mi tak dokuczył. Przeprosiny były szczere. W ogóle to powiedział mi bardzo dużo, wyznał mi wszystko to, co kiedykolwiek mogłoby nas poróżnić, gdyby wyszło nagle. Naprawdę, bardzo się otworzył. Z tym, że jest mi bardzo trudno uwierzyć w to, że on tego naprawdę nie powiedział.. Nie wiem czemu.. Ale co ja mogę zrobić? Powiedziałam mu, że byłam dziś skłonna z nim zerwać, że jest pod obstrzałem i pod obserwacją. Ale tak jak mówię-w piątek trzeba jeszcze dokończyć. Z tym, że to już czysta formalność. Powiedzcie mi, czy mogę mu uwierzyć? Podkreślam, że to czemu zaprzeczył (nie chcę tego napisać, bo to jest nie za ciekawe) tak na dobrą sprawę było kompletnie nielogiczne, kompletnie do niego nie pasowało i byłoby zaprzeczeniem wszystkiego co do tej pory robił i mówił. Pytałam go kilka razy, czy na pewno nigdy tak nie powiedział. Mówił, że nie, że nie zrobiłby tego. Co do tego, co przeczytałam na blogu jego kolegi, to powiedział, że faktycznie kiedyś tak powiedział, ale doszedł do wniosku, że nie jest aż takim skurwielem i nie potrafi tak żyć. Przyznał się do tego, więc może on faktycznie tamtej rzeczy, o którą się głównie rozchodzi, nie powiedział? Ale po co Hubert miałby mi kłamać? Poradźcie mi, powiedzcie jak wy to wszystko widzicie. Czy uważacie, że powinnam uwierzyć? W zasadzie muszę spróbować. A co będzie dalej i jak się to dalej ułoży, to już zobaczymy. W każdym razie zostaję przy tym, że przez jakiś czas nie będziemy się kochać. Myślę, że to coś pokaże. W piątek jedziemy do niego do domu i na pewno będzie chciał się kochać, ale nie dam mu tego.. Muszę się powstrzymać. I tak właśnie zrobię. Choć wbrew wszystkiemu, sama bardzo bym chciała poczuć jego bliskość i ciepło. Ale nie tak łatwo ze mną.. już nie tak łatwo.. Zobaczę jak to będzie w piątek. I jeszcze jedno, gdy mu powiedziałam to wszystko, był zdziwiony, nawet na chwilę nie spuścił wzroku, a to zdziwienie było szczere.. Tak przynajmniej wyglądało, na szczere. OK., na razie jest w porządku. Tak jak mówiła Ewa-jedną plotka nie można zburzyć półrocznego związku. Zobaczy się jak to będzie. Bardzo wam dziękuję za kciuki i pocieszenia. Uważam, że już będzie dobrze. Wie, że ma mnie szanować i spytał co robi źle według mnie. Bardzo dużo myśli krąży mi teraz po głowie. Komentujcie, bardzo proszę. Odezwę się jeszcze, wiadomo. I napisze o piątku wszyściutko.