Nigdy 13 dzień miesiąca nie był dla mnie pechowy i niby nadal tak jest, ale akurat dzisiaj nie jestem zbyt szczęśliwą osóbką. Kuki nie idzie na tą imprezę, bo mówi, że jest przemęczony.. Trudno, idę sama. Poradzę sobie, choć pewnie będzie mi troszkę smutno bez niego. Jutro zobaczymy się na nie długo, jakieś 3 godzinki, bo muszę wrócić do domu, żeby się przygotować na imprezę. Jak rozmawialiśmy dziś przez telefon, to powiedział: "Co ja zrobię z tym wolnym czasem?"-niby zwykłe zdanie, a jednak miło mi się zrobiło, bo to tak zabrzmiało, jakby poczuł taką pustkę-w końcu całe piątki zawsze spędzamy razem. Ma się wieczorem umówić z chłopakami. Zapytałam czy w takim razie na spotkanie z nimi nie czuję się zmęczony tak jak na imprezę ze mną. Przycichł i po chwili spytał, czy muszę na to patrzeć z takiego punktu widzenia. Ja rozumiem, że on nie chce siedzieć w piątek w domu, ale skoro mówił, że jest zmęczony.. No nieważne, pretensji nie mam i zła też nie jestem. Ale dziś stało się coś okropnego.. Przenieśli mi studniówkę na.. 20 lutego! To jest potworne, bo dokładnie tego dnia ma studniówkę Kuki! Wiadomo, że ani ja nie zrezygnuję ze swojej, ani on ze swojej.. No i musimy iść osobno! To głupie, ale jak się o tym dowiedziałam to się popłakałam.. Tak mi zależało, tak bardzo chciałam iść właśnie z nim.. Przykre.. Tak mi przez to smutno.. Żywimy cichą nadzieję, że może jemu przynajmniej przełożą na inny dzień.. W sumie jego nie jest jeszcze tak do końca i ostatecznie pewna.. Powiedział, żebym się nie załamywała, że to tylko studniówka, że i tak będę się dobrze bawić bez niego i że jemu tez jest przykro, bo zupełnie inaczej sobie to wszystko wyobrażał.. Bardzo mi smutno.. Bardzo, bardzo.. :(